Orbán marionetką Putina?

„To świadomy wybór polityczny”

· Publikacje

Orbán myśli, że jest przenikliwym wizjonerem, otoczonym bandą głupich polityków europejskich – Benedek Jávor, węgierski polityk i były eurodeputowany mówi w wywiadzie dla EURACTIV Polska.

 

Karolina Zbytniewska, EURACTIV.: Węgry są uzależnione od rosyjskich źródeł energii, przy czym zbudowana i zasilana przez Rosję elektrownia jądrowa odpowiada za 46% ich miksu energetycznego, a rosyjski gaz za 27,7% (Statista 2023). Jednocześnie Orbán blokuje unijne sankcje na Rosję a Ukrainę uznaje za „ziemię niczyją”. Ile Węgry stracą, jeśli Kreml wycofa się ze współpracy energetycznej?

Benedek Jávor: Węgry są bardzo uzależnione od Rosji w zakresie gazu, energii jądrowej, ale też ropy. Ropa jest w tym kontekście często pomijana, bo ten sektor jest już celem unijnych sankcji. Ale Węgry są zwolnione z embarga na rosyjską ropę. To samo z gazem.

Gdyby Putin wkurzył się na Orbána i wyłączył kurek z gazem, jak by się to skończyło?

Bardzo źle, bo odcięcie gazu mocno uderzyłoby w węgierskie gospodarstwa domowe. Węgry są bardzo zgazyfikowanym krajem. Około 40 proc. gospodarstw domowych jest ogrzewanych gazem ziemnym.

A co z ropą?

Technicznie możliwe byłoby sięgnięcie po inne źródła ropy. Mamy rurociąg adriatycki z Chorwacji, moglibyśmy też importować ropę z Austrii. Tak więc, mimo że rosyjska ropa ma obecnie strategiczne znaczenie, w awaryjnym przypadku można by ją zastąpić.

Sytuacja z gazem jest bardziej skomplikowana, bo jest mniej alternatywnych dróg dostaw. W ostatnim roku kraje europejskie zainwestowały wiele w infrastrukturę gazową, nowe kontrakty handlowe. Dlatego import rosyjskiego gazu skurczył się w Unii z 40 proc. do około 7-9 proc. Inaczej jest w przypadku Węgier, które są w 90 proc. uzależnione od gazu rosyjskiego.

Ale są interkonektory.

Owszem, są. Z Austrią, Słowacją, Chorwacją, Rumunią, a nawet Serbią. Jest więc potencjał infrastrukturalny, ale wciąż nie ma porozumień i umów.

Za to Węgry podpisały długoterminowy kontrakt z Gazpromem na 10+5 lat jesienią 2021 roku, tuż przedpełnoskalową rosyjską inwazją na Ukrainę. I rządowi węgierskiemu bardzo zależy, aby tego kontraktu nie złamać…

Latem ubiegłego roku kraje członkowskie szukały alternatywy dla rosyjskiego gazu, a tymczasem węgierski minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó pojechał do Moskwy, by uzgodnić dodatkowe dostawy gazu.

Technicznie więc Węgry mogły mieć dostęp do unijnego rynku gazu.

Tak, ale w praktyce nie ma żadnych umów. Zatem, podczas gdy inne państwa UE rozwijają swoje możliwości połączeń międzykrajowych, Węgry inwestują w swoje uzależnienie.

Gdyby Budapeszt rozwinął swoje połączenie z europejskim rynkiem energetycznym, mógłby przecież rozgniewać Rosję, która mogłaby odciąć gaz.

Może i Rosja nie byłaby zadowolona. Ale Czechy, Słowacja i Austria też były kiedyś bardzo uzależnione od rosyjskiego gazu. Mimo to tamtejsze rządy i tak podjęły decyzję i kroki, by się od Rosji uwolnić.

W takim razie jaka jest logika celowego uzależnienia Węgier od Rosji? Może naprawdę okazyjna cena?

Wcale nie. Kupujemy gaz za bardzo wysoką cenę. Węgry i Rosja dezinformują, że to „dobry interes” i wypracowały „ogromny rabat”. Prawda jest taka, że jest dokładnie odwrotnie. Cena jest wyższa niż płacą inne państwa.

Nie brzmi to jak świetny deal, który tłumaczyłby poświęcenie kręgosłupa moralnego…

Prawda jest taka, że Rosja nie szantażuje Węgier cenami, bo te już są wyższe niż gdzie indziej. Uzależnienie od Rosji i wspieranie finansowe inwazji na Ukrainę poprzez przepłacanie za gaz to świadomy polityczny wybór Orbána.

Czy możemy udowodnić, że cena rosyjskiego gazu jest wyższa niż w innych krajach UE?

Tak. Mimo że kontrakty gazowe są tajne i nie ma do nich dostępu, mamy dostępne wszystkie inne dane: znamy ilość importowanego gazu, znamy ceny końcowe, znamy statystyki rynkowe, a więc możemy obliczyć cenę zewnętrzną. Kilka redakcji to już zrobiło, ich wyniki są bardzo zbieżne – proszę zajrzeć tutaj: https://g7.hu/penz/20230125/mas-orszagoknal-is-sokkal-dragabban-kapja-az-orosz-gazt-magyarorszag/ (Red.: artykuł w języku węgierskim, proponujemy przetłumaczyć w dostępnym w internecie translatorze).

Czyli moja robocza hipoteza o szantażu nie sprawdza się?

Nie sprawdza się, bo nie ma potrzeby stosowania szantażu. Węgrzy robią dobrowolnie to, co by ktoś inny zrobił pod wpływem szantażu.

Ale dlaczego?

Chcą utrzymać dobre stosunki z Rosją. Wierzą, że Moskwa pokona Ukrainę i jest szansa na modyfikację granic z Ukrainą i aneksję Podkarpacia.

Czy to oficjalny plan?

Nie, jednak Miedwiediew otwarcie sugerował, że po zniszczeniu Ukrainy Rosja mogłaby rozdać jej części Polsce, Słowacji, Węgrom i Rumunii. Słyszałem o tym podczas nieformalnych rozmów z politykami rządowymi. Orbán nie wspomniał o tym otwarcie.

Co z energetykę jądrową?

Energia jądrowa, jak pani powiedziała, stanowi ponad 40 proc. miksu energii elektrycznej Węgier. Opieramy się na zbudowanej przez Rosjan elektrowni z lat 80-tych, korzystającej z rosyjskiego paliwa. Podobnie jest ze Słowacją, Czechami i Finlandią. Również francuski przemysł jądrowy jest uzależniony od rosyjskich dostaw – uran wydobywany w Kazachstanie jest przetwarzany w Rosji. Dlatego też sankcje UE nie uderzają w sektor jądrowy – sankcje na Rosatom zniszczyłyby kilka krajowych rynków energii elektrycznej.

Państwa te prowadzą jednak intensywne negocjacje z alternatywnymi dostawcami. Dziesiątki lat temu Westinghouse produkował paliwa, które mogłyby zastąpić rosyjskie, ale było to droższe, a do tego sytuacja geopolityczna była inna niż dziś. Pokazuje to jednak, że technicznie możliwe jest dostarczenie nierosyjskiego paliwa do elektrowni jądrowych zbudowanych przez Rosjan. Dlatego większość państw UE negocjuje z alternatywnymi dostawcami, także KE robi to w imieniu UE. A zanim pojawią się nowe umowy, nie będzie sankcji uderzających w przemysł jądrowy.

A Węgry znowu nawet nie próbują szukać alternatyw. Są zadowolone z uzależnienia i chcą je utrzymać. Ale jest jeszcze jeden aspekt tej historii: w 2023 roku nastąpi pewna zmiana w tym zakresie. Węgry rozbudowują właśnie elektrownię atomową w Paks o dwa rosyjskie reaktory. Przed wojną wdrażany był w Europie tylko jeden podobny projekt – w Finlandii. Ale Finowie porzucili go po 24 lutego 2022 r. Teraz węgierski projekt jest jedyny. Dlatego sankcje wymierzone tylko w nową infrastrukturę jądrową będą możliwe, bo nie zaszkodziłyby innym krajom członkowskim.

Ale UE potrzebuje jednomyślności, by przegłosować jakiekolwiek sankcje.

Orbán już powiedział, że nie zgodzi się na żadne sankcje nuklearne. Ale wcześniej powiedział też, że nie zgodzi się na żadne sankcje dotyczące ropy i gazu, ale się zgodził. Trzeba na to patrzeć też w kontekście funduszy europejskich dla Węgier, które są nadal zawieszone. Budapeszt osiągnął porozumienie z KE na koniec 2022 r., ale pozostało mu jeszcze sporo kryteriów do spełnienia. A prawda jest taka, że bez funduszy unijnych Węgry nie przetrwają na dłuższą metę. Orbán jest znacznie mniej silny, niż się uważa.

Jest marionetką Putina tak zupełnie za darmo?

Orbán wierzy, że kontroluje sytuację, a wręcz, że to on pociąga za sznurki. Wierzy, że ma wgląd w przyszłość układu sił na świecie. Stawia na Rosję i Chiny, bo – jego zdaniem – to one wygrają trwającą transformację globalną. Myśli, że jest przenikliwym wizjonerem, otoczonym bandą głupich polityków europejskich. W efekcie, na koniec dnia zachowuje się jak marionetka Putina.