Najpierw Paryż, potem Berlin. „Polska nie będzie tylko dodatkiem”

· Publikacje

Trójkąt Weimarski zawsze charakteryzował się nierównomiernymi ramionami, ale teraz sytuacja się zmieniła. Francja i Niemcy będą musieli liczyć się ze zdaniem Polski – mówi nam Agnieszka Łada-Konefał z Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich.

 

Wczoraj (12 lutego) premier Donald Tusk złożył jednodniową wizytę w Paryżu i Berlinie. Na konferencji prasowej we Francji szef polskiego rządu podkreślał, że od początku objęcia nowego urzędu jego intencją jest „jak najszybsza rewitalizacja relacji Polski z najważniejszymi partnerami europejskimi”.

Emmanuel Macron zaznaczył, że Francja i Polska przygotowują się do nowego otwarcia w swoich relacjach, wskazując na możliwość bliskiej współpracy m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej. Później w mediach społecznościowych dziękował Tuskowi po polsku za złożoną wizytę.

Słowa o bliskiej współpracy padły również w Berlinie. „Proponuję, abyśmy nadali nowego impetu Trójkątowi Weimarskiemu tak, aby nadać nowe impulsy do rozwoju Unii”, mówił kanclerz Niemiec Olaf Scholz, zapewniając jednocześnie, że bezpieczeństwo Polski równa się bezpieczeństwu Niemiec.

„Tusk nie będzie najsłabszym ogniwem”

– Trójkąt Weimarski zawsze charakteryzował się nierównomiernymi ramionami. To znaczy, że Niemcy zawsze bliżej współpracowały z Francją, a Polska zawsze była ramieniem, gdzie współpraca była słabsza. Teraz jednak sytuacja się zmieniła i mówienie o odkrywaniu Trójkąta Weimarskiego na nowo ma w sobie dużo prawdy – mówi nam wicedyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich Agnieszka Łada-Konefał.

Do bliższego zacieśnienia więzi na linii Warszawa-Berlin-Paryż przede wszystkim mobilizuje wojna w Ukrainie oraz związane z nią rosyjskie operacje szpiegowsko-propagandowe. Do tego dochodzi niepewność w związku z tym, jak wyglądałoby wsparcie Ukrainy w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach w USA. „Kraje Trójkąta Weimarskiego znajdują się w sytuacji, która współpracę wręcz wymusza”, wskazuje Łada-Konefał.

Wcześniej, w czasach rządów PiS, Trójkąt Weimarski praktycznie przestał działać. Jednocześnie zdaniem Prawa i Sprawiedliwości nawet, gdy dochodziło do spotkań w tym formacie, to właśnie ze względu na brak równowagi współpraca nie do końca wpisywała się w interesy Polski.

– Działanie Trójkąta Weimarskiego zwykle polegało na tym, że postanowienia, najpierw z Bonn i Paryża, a potem z Berlina i Paryża, były przedstawiane Polsce, która kiwała głową. Wtedy, kiedy Polska przestała kiwać głową i kiedy zaczęła stawiać swoje własne postulaty, Trójkąt Weimarski zamarł – mówił w grudniu w rozmowie z EURACTIV Polska europoseł PiS Kosma Złotowski.

Łada-Konefał ocenia, że fakt zmiany rządu działa na naszą korzyść, bo z trojga przywódców Trójkąta Weimarskiego to właśnie Donald Tusk ma największe doświadczenie polityczne, także na szczeblu europejskim. „Zdecydowanie nie jest najsłabszym ogniwem. Pozostali przywódcy muszą się z nim liczyć”, ocenia.

Nie bez znaczenia jest także fakt pomocy niesionej przez Polskę od początku wojny. Zdaniem ekspertki jest więc realna szansa, że Polska w Trójkącie Weimarskim „nie będzie tylko dodatkiem”, ale partnerem, który będzie aktywnie kształtował agendę rozmów i „nie pozwoli na to, żeby na końcu tylko go informować”.

Niemiecki zwrot

Tym, co może ułatwić zaistnienie Polski w tym formacie, jest fakt, że między Berlinem a Paryżem relacje są dość chłodne. Kraje te dzieli nie tylko podejście do energetyki, ale także kwestia wizji Europy, na temat której dyskusja toczy się głównie w odniesieniu do przedstawionej przez Parlament Europejski propozycji zmiany traktatów założycielskich Unii.

Wielu ekspertów wskazuje, że Paryż szuka partnera w tych obszarach, w których z Berlinem nie jest mu po drodze. „Do tej pory to właśnie Francja nie była zainteresowana współpracą z Polską”, mówi Łada-Konefał, wskazując, że większa aktywność Polski w Trójkącie Weimarskim doprowadziłaby także do większego zrównoważenia relacji w tym formacie.

Zarówno w Paryżu, jak i w Berlinie na pierwszy plan wysuwały się wczoraj tematy związane z bezpieczeństwem. Kilka dni po kontrowersyjnym wpisie, w którym wprost skrytykował postawę Republikańskich senatorów ws. pakietu pomocy dla Ukrainy, Tusk we Francji mówił o tym, że „nie ma alternatywy dla współpracy transatlantyckiej” oraz „nie ma alternatywy dla NATO”.

– Jeśli serio potraktujemy (…) kwestie bezpieczeństwa, obrony, inwestycji w przemysł obronny, we wspólne przedsięwzięcia, także na terenie Ukranie (…), to będzie naprawdę zmieniało pozycję i możliwości Europy w konfrontacji z największymi wyzwaniami i zagrożeniami – dodawał na konferencji w Berlinie.

Zdaniem Łady-Konefał to właśnie ten temat może najbardziej połączyć Polskę i Niemcy. „Być może z naszej perspektywy do zmian w niemieckiej polityce dochodzi zbyt powoli, ale jak na niemieckie realia są one szybkie”, wskazuje.

Komentatorom nie umknął również fakt, że polski premier najpierw poleciał do Paryża, a dopiero potem do Berlina, choć teoretycznie łatwiej byłoby to zrobić na odwrót. „Po licznych oskarżeniach o zbyt bliskie relacje z Niemcami, a wręcz bycie niemieckim agentem, Tusk chciał pokazać, że obu partnerów traktuje równoważnie”, komentuje ekspertka, traktując kolejność wizyt w kategorii „pewnego symbolu”.